NA PROŚBĘ JEDNEJ Z CZYTELNICZEK: @HarrysIceGem POSTANOWIŁYŚMY OPISAĆ ROZDZIAŁ 9 Z PERSPEKTYWY NIALL'A ORAZ HARRY'EGO. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA :))
~hahamery
*oczami Niall'a*
Obudziło mnie pukanie do drzwi mojego pokoju.
-Niall, wstałeś? Zaraz spóźnisz się do szkoły - krzyknęła moja mama.
-Taa, wstaje! - spojrzałem na zegarek. Co?! Już za 20 ósma? Spóźnię się! Czym prędzej wstałem z łóżka, wyjąłem pierwsze lepsze ubrania z szafki, szybko je założyłem i pobiegłem do łazienki. Umyłem zęby, przemyłem twarz, nawet już nie układałem włosów. Dobra, 13 minut do pierwszego dzwonka. Dam radę. Złapałem kanapkę, dałem mamie buziaka na pożegnanie, złapałem plecak i pobiegłem w kierunku szkoły. Mam jeszcze 5 minut. Teraz to już na spokojnie zdążę. Chłopaki pewnie zastanawiają się, czemu mnie jeszcze nie ma. Postanowiłem, że sprawdzę najpierw na parkingu, czy ich tam nie ma, ewentualnie jeśli nie, pójdę do szkoły. Spojrzałem na zegarek i zostały mi 3 minuty. Po drugiej stronie parkingu ujrzałem moich przyjaciół.
-WITAJCIE PRZYJACIELE! - krzyknąłem i pomachałem do nich. Ale oni są uprzejmi, tylko Liam mi odmachał, eww. No trudno, i tak mnie kochają. Ruszyłem w ich stronę, nie rozglądając się w ogóle, co okazało się największym błędem mojego życia. Usłyszałem pisk opon i nagle auto pędzące w moją stronę. Myślałem, że gościu zaraz skręci, że chce mnie tylko nastraszyć, więc po prostu stałem i czekałem. Jednak kiedy samochód się zbliżał, byłem coraz bardziej przerażony. Wmurowało mnie i nie mogłem się ruszyć, nie mogłem biec!
-CHOLERA NIALL BIEGNIJ! -krzyknął Harry, ale to mi nie pomogło, nadal stałem na środku parkingu. Jeszcze chwila i po mnie. O mamo...
Nagle poczułem uderzenie w ramię. Harry popchnął mnie i teraz leżałem na ziemi. BUM! Odwróciłem się i zobaczyłem Styles'a w kałuży krwi. To ja powinienem tam leżeć, nie on! Podbiegłem do niego i szturchnąłem w nadzieji, że otworzy oczy.
-Harry! HARRY! - łzy pociekły mi po policzku. Jeden z moich przyjaciół prawdopodobnie teraz umierał, a ci durnie stali i nic nie robili!
-NO DZWOŃCIE PO KARETKĘ! - wrzasnąłem. Liam wyjął telefon i zadzwonił po pomoc. Reszta także podeszła do nieprzytomnego chłopaka. Nie wiedzieliśmy nawet, jak mu pomóc. To było straszne, Cały czas wyłem jak małe dziecko. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ten dupek, debil, ciota, skurwiel Josh uciekł! Czekaliśmy niespokojnie na pogotowie, które przyjechało po 10 minutach. Niech oni go uratują, bo ja nie chcę bez niego żyć!
*oczami Harry'ego*
Obudziłem się i wykonałem te czynności, co zazwyczaj. Byłem jednak tak przygnębiony, że moja mama myślała, że źle się czuję. Muszę się szybko ogarnąć, by chłopaki się nie wypytywali, nie chcę o tym gadać, a zwłaszcza przy Niallu, bo co powiem? Nic się nie stało, tylko zakochałem się w Horanie? W życiu. Pod mój dom podjechał już Zayn, z którym miałem dziś jechać do szkoły. Wziąłem plecak i wyszedłem z domu.
-Jak tam? - rzuciłem na powitanie.
-Słyszałem, że Niall u ciebie był. - uśmiechną się Malik i wyjechał na ulicę.
-A co, zazdrosny jesteś? - wiedziałem, że to tylko zaczepka, ale ałć, to zabolało. Jednak ja powiedziałem sobie, że muszę być silny i uśmiechnąłem się. Po 5 minutach mój przyjaciel wjechał na parking i zaparkował swoje auto. Wysiedliśmy z niego i wtedy podeszli Louis i Liam, oczywiście trzymali się za ręce. Ałć, znowu...
-Już się lepiej czujesz Harry? - spytał Louis.
-Taa - rzuciłem od tak sobie.
-Ok. Świetnie. Ni dziś będzie? - zapyta Tommo, ale zapytał tak uroczo. 'Ni'.. mmm.
-A czemu miałoby go nie być? - Zayn spojrzał na Louis'a.
- Za 3 minuty zaczynają się lekcje. W sumie powinien już dawno być. On zawsze jest pierwszy w szkole.
-WITAJCIE PRZYJACIELE! - odwróciłem wzrok w stronę, z której dochodził wesoły okrzyk. Tak się cieszę, że go widzę, ale jednak nadal ałć. Niall pomachał do nas i ruszył w naszą stronę. Usłyszałem pisk opon i na parkingu pojawił się Josh ze swoją nową furą. No tak, jak się nie popisze, nie będzie sobą. Niall był w połowie drogi, kiedy zatrzymał się i spojrzał na auto. Josh jechał bardzo szybko w kierunku Horana. Chwila, W KIERUNKU HORANA? Czemu on stoi, zamiast biec? Josh był coraz bliżej, a on nadal stoi! -CHOLERA NIALL BIEGNIJ! - krzyknąłem w rozpaczy, ale blondyn nadal nie ruszył się z miejsca. O nie! Ruszyłem pędem w stronę mojego ukochanego. Musiałem go uratować. Odepchnąłem go w ostatniej chwili, i nagle poczułem ból i ................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz