Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 21

*oczami Louis'a*

-Ale, gdzie my idziemy?! - zapytał Liam, bo złapałem go za rękę i ciągnąłem za sobą. Wyszliśmy niedawno z domu Harry'ego. Trochę głupio wyszło z tą kłótnią, bo po pierwsze przeszkodziliśmy naszym gołąbeczkom w mizianiu się i zabraliśmy im czas, a po drugie okazało się, że można się dogadać bez krzyku. Dopiero Styles uświadomił nas, że my nawet nie mieszkamy jeszcze razem. Ustaliliśmy, że zatrzymamy naszego kundelka (tak, naszego, jako wprowadzenie do naszego wspólnego życia), ale to Liam będzie o niego dbał i właściwie to będzie jego pies i on będzie za niego odpowiedzialny. W sumie słodki był ten piesek, może nawet go polubię. No nic.

-To powiesz, gdzie idziemy?

-Do Amy. - odpowiedziałem dumny.

-Do tej Amy z naszej klasy?

-Tak, do tej.

-Po co?

-Zobaczysz. Jeszcze jakieś pytania?

-Nie. Tak, co ty kombinujesz? - na to już nic nie odpowiedziałem, tylko łobuzersko się uśmiechnąłem. Miałem plan, i to niezły.

 Szliśmy w stronę domu naszej koleżanki, gdy Liam znowu zaczął rozmowę.

-Chwila, czy to nie dziewczyna tego skurwiela Josha?

Amy rzeczywiście była dziewczyną Josha, ale jakieś 3 miesiące temu, potem on zaczął ćpać i pić i strasznie się zminił. A tak a propo tego gościa. Pamiętacie wypadek? Wy pewnie myślicie, że my nawet nie zgłosiliśy tego na policję, ale przecież to wszystko stało się pod szkołą, więc nauczyciele wykonali telefon. Josh został zatrzymany i oskarżony o umyślne spowodowanie wypadku. Był pod wpływem narkotyków, co jeszcze pogorszyło jego sytuację i spędzi w więzieni najbliższe lata swojego życia. 

Dotarliśmy na miejsce, stanęliśmy pod drzwiami i zapukałem w nie. Otworzył nam jakiś straszy mężczyzna, zapewne ojciec dziewczyny.

-Tak? - zapytał niezbyt przyjaźnie.

-My do Amy.

Facet odwrócił się w stronę wnętrza mieszkania, a za chwilę z powrotem do nas.

-Nie ma jej w domu. - powiedział groźnie i już chciał zamykać drzwi, ale ja je przytrzymałem. Najwyżej oberwę pięścią w twarz, jak to się mowi: raz się żyje.

-To ważne. - powiedziałem i za chwilę zobaczyłem dziewczynę idącą w naszą stronę.

-Czego chcecie? - spytała niegrzecznie. Po rodzinie nic nie ginie, hehe.

-Mamy sprawę. Musisz nam pomóc.

-Po co niby miałabym pomagać jakimś gejom? - no tak, zapomniałem, że Amy była jedną z tych mniej tolerancyjnych osób. Nie przejąłem się tym jednak, gdyż byłem dumny z tego, kim jestem. Mina Liam'a jednak nie była tak usatysfakcjonowana jak moja, widać, że chciałby, aby ta sytuacja nie miała miejsca. Amy zamknęła drzwi i wyszła na zewnątrz.

-Więc ... -zacząłem mówić, ale nie bardzo wiedziałem, jak. - Chodzi o to, że musimy coś sprawdzić. Kojarzysz Harry'ego? To fajnie, że tak. Otóż on należy do jakże zacnej grupy gejów...

-Ej miliej bo sobie sam będziesz pomagał. - przerwała mi w pół słowa. Ughh z niej to taka suka, strasznie jej nie trawię, ale jak ona nam nie pomoże, to nikt.

-Uhh... Chodzi o to, że chcemy sprawdzić, czy Harry nadal jest gejem, bo ostatnio dziwnie się zachowuje.

-Niee... - nagle odezwał się Liam. Aha, chyba zrozumiał, co chcę zrobić.

-Taak. Amy, możesz go poderwać? Jeśli ci się uda, to będzie jednak niestety oznaczało, że on nie jest już homo.

-Co z tego będę miała?

Ups. Tego się nie spodziewałem.
-Hm... Moją wdzięczność do końca życia.
Uśmiechnąłem się, a Amy zrobiła minę wielkiego myśliciela. Nie zgodzi się tak łatwo...
-No dobra, zgoda.
A nie mówiłem? CHWILA. cO?! ZA łatwo poszło.
-To może być zabawne. Tylko potrzebuję twojego numeru, w razie, jakbym miała pytania. To kiedy mogę zaczynać?
-W tej chwili - powiedziałem i wyciągnąłem rękę po jej telefon, by wpisać tam mój numer.
Uśmiechnąłem się do Liama, który był przerażony. Ale ja wiedziałem, że to dobry pomysł. Moje pomysły zawsze są dobre.

*oczami Liam'a*

-Pogieło cię Louis. Dopiero przestaliśmy się kłócić, a ty znowu zaczynasz. Pomyślałeś o konsekwencjach? - nawet sobie nie wyobrażacie, jaką poczułem złość, jaki byłem wkurzony.
-Nie będzie żadnych konsekwencji.
-Harry będzie mega zły. - coraz bardziej podnosiłem głos, ale mój chłopak ciągle był spokojny.
-Zły to będę ja, kiedy okaże się, że on nas okłamuje.
-Wiesz co? Ughh... Nieważne, idę do domu. Proszę cię tylko, nie wplątuj mnie w to , ja nic nie wiem. - powiedziałem i odwróciłem się, bo mój dom był w przeciwnym kierunku do tego, w którym właśnie przed chwilą szliśmy. 
-Oki oki, kocham cię! Papa! - krzyknął wesoło Tomlinson. Jak on mógł? Mam ochotę nakopać mu w ten sexi tyłem, ale tak pożądnie, żeby mu z głowy wyleciały te wszystkie głupie pomysły. Po co on chce sprawdzać Harry'ego? Przecież to życie Styles'a i niby jesteśmy przyjaciółmi, to on nie musi nam wszystkiego mówić, jeżeli nie chce. A tym sposobem Lou okłamie loczka o wiele bardziej, niż loczek jego.
Muszę to odkręcić jakoś, bo to może wszystko schrzanić w naszej przyjaźni. Albo najlepiej nie będę się udzielał, bo jeszcze niechcący pogorszę sytuację. Doszedłem do domu i przywitałem się z mamą, po czym jak najszybciej poszedłem do pokoju, żeby nie zobaczyła, jak bardzo jestem wkurzony. 



//Przepraszam, że tak długo pisałam ten rozdział. Ostatnio mam na prawdę mało czasu, ale przyznam też, że nie miałam weny. Wybaczcie. I czy jest tu kto$, kto czyta, albo i nie, ale mógłby wyrazić swoje zdanie na temat tego opowiadanie?? Proszę tak ładnie o komentarz
~hahamery

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz